WYJAZD DO AMSTERDAMU

W dniach 16-19 maja 1998r. w Amsterdamie odbyła się 104-a Konferencja AES'u. Jak już pewnie wiesz, nasza grupa miała okazję w niej uczestniczyć. Poniżej nie znajdziesz jednak relacji z samej Konferencji, a raczej z naszego pobytu w Amsterdamie.

Podróż rozpoczęliśmy 15 maja, w piątek o 14.30, wróciliśmy we środę 20 maja o 15.30. Podróż w jedną stronę miała trwać 19h, a trwała ok. 22h (podziękowania dla celników). Nocowaliśmy we wspaniałym schronisku młodzieżowym Vondel Park. Zostało ono niedawno otwarte po remoncie więc mieszkanie tam było czystą przyjemnością. Każdego dnia po zjedzeniu wykupionego w schronisku obfitego śniadania ruszaliśmy do [Przed wejściem na Konferencję]Centrum Wystawowego RAI, w którym odbywała się Konferencja AES'u i towarzyszące jej wystawa sprzętu i workshopy. Wystawę pilnie zwiedzaliśmy, gromadząc kilogramy materiałów reklamowych i stosy płyt CD i CD-ROM. Uczestnicząc w workshopach i spotkaniach studenckich zdobywaliśmy wiedzę i nowe przyjaźnie. Żałowaliśmy tylko, że nie byliśmy w stanie pokazać naszych osiągnięć. Obiecaliśmy sobie jednak, że zmobilizujemy się do pracy i za rok w Monachium to już my im pokażemy ....

Po zamknięciu wystawy ruszaliśmy zaś na zwiedzanie miasta. Nie było to zajęcie łatwe, ponieważ Amsterdam jest miastem rowerów. Oznacza to, że ścieżki rowerowe są wszędzie, natomiast znalezienie tradycyjnego chodnika w wielu przypadkach graniczyło z cudem. Co gorsza rowerzyści uważają się za Panów drogi, widzieliśmy przypadki, gdy "atakowali" samochody (także ciężarowe). W związku z tym chodzenie, a nawet postawienie nogi, na ścieżce rowerowej groziło "śmiercią lub kalectwem".

Zwiedzając miasto korzystaliśmy tylko z siły własnych mięśni. Ceny biletów tramwajowych (a także wszystkiego innego) budziły w nas bowiem przestrach. Przejażdzka tramwajem w Amsterdamie kosztuje bowiem 3 guldeny (1 gulden = 1.7 pln).

[Amsterdam nocą]Nasze wycieczki po Amsterdanie zaczynaliśmy zwykle ok. godziny 17-18. Można więc powiedzieć, że znamy "Amsterdam nocą". Powodowało to niewielkie komplikacje w dzień -nie mogliśmy trafić w miejsca poznane w nocy. Trzeba jednak otwarcie powiedzieć, że w godzinach nocnych miasto wyglądało przepięknie. Wszystkie mosty były wspaniale oświetlone. Możesz to zresztą sam zobaczyć na zdjęciu obok. I nie jest to wcale najpiękniejszy widok, który oglądaliśmy.

Zadziwiło nas to, że miasto do późnych godzin nocnych (a właściwie rannych) pulsuje życiem. Liczne kluby i uliczne kawiarenki zapełnione są ludźmi.

[W Dzielnicy Czerwonych Latarni]Najwięcej ludzi, a przede wszystkim turystów, spotkaliśmy jednak na ulicach słynnej Dzielnicy Czerwonych Latarni. Przeznaczenia znajdujących się tam "lokali użyteczności publicznej" nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Nawiasem mówiąc o mały włos spalibyśmy w schronisku znajdującym się praktycznie w środku tej dzielnicy. A tak przeszliśmy tylko po jej ulicach. Towarzyszyli nam studenci z Bazylei, którzy podobnie jak my uczestniczyli w Konferencji.

Holandia słynie z tulipanów i wiatraków. Mimo, że maj jest okresem kwitnienia tulipanów, nie udało się nam znaleźć ani jednego klombu z tymi kwaiatami. Nie lepiej było także z wiatrakami. Do najbliższego mieliśmy ok. 40 minut drogi ze schroniska. Ale udało się nam do niego dotrzeć. Nie mogę więc powstrzymać się od umieszczenia jego zdjęcia na tej stronie.[Wiatrak, Panie, wiatrak !]

Ktoś mógłby zadać w tym miejscu pytanie: Jak oni porozumiewali się z tymi Holendrami ? Było to stosunkowo proste. Oczywiście, nikt z nas nie był w stanie nauczyć się ani słowa po holendersku, a zrozumienie tego języka jest praktycznie niemożliwe. Całe szczęście praktycznie wszyscy Holendrzy znają angielski. To dawało prostą drogę porozumienia z nimi. Podczas naszych wędrówek trafiliśmy tylko na jedną osobę nie znającą angielskiego -była to jakaś złośliwa kasjerka z supermarketu.

Nie ma tu miejsca na wymienienie wszystkich miejsc, w których byliśmy. Poniżej zestawiłem najważniejsze z nich:

Nie mieliśmy niestety zbyt wielu czasu, by zwiedzić liczne amsterdamskie muzea. Poza tym były one dla nas trochę za drogie.

Wędrując po ulicach nasze spore zainteresowanie wzbudziły budki internetowe, przypominające do złudzenia zwykłe budki telefoniczne. [Budka internetowa]Po włożeniu do internetowego aparatu zwykłej karty telefonicznej otrzymywaliśmy możliwość surfowania po internecie i wysyłania e-maili -aparat posiadał bowiem normalną klawiaturę i coś na kształt kota. Jak się okazało owe internetowe automaty pracowały z wykorzystaniem systemu operacyjnego Windows 95, co dało się wyraźnie odczuć (skłonność do zawieszenia się). Takie urządzenie spotykało się dość często na ulicach Amsterdamu, a jedno mieliśmy nawet w schronisku.

Wyjeżdżając z Amsterdamu żałowaliśmy, że nasza wycieczka już się kończy. Wszyscy pocieszali się jednak, że już za niecały rok odbywa się Konferencja AES'u w Monachium.